Beka. Nowe słowo klucz wśród facebookowych fanpage'ów. Beka z dresiarzy, beka z Luxurii Astaroth, beka z tatuażystów, itd, itd... Niektóre z tych tworów są całkiem zabawne, niektóre nieco mniej, ale to już kwestia gustu. Niektóre mają nawet pewien społeczny cel. Beka z tatuażystów na przykład skutecznie ostrzega przed złymi praktykami wśród artystów tatuażu i pozwala unikać pójścia do kogoś, kto zamiast dzieła sztuki stworzy na naszej skórze bohomazy gorsze niż twórczość pięciolatka.
Jednak jedna z licznych "bek" zajęła mnie szczególnie. Beka z miejskich aktywistów. Strona zrzeszająca osoby, które z jakiegoś powodu mają problem z tymi, którzy chcą po prostu żyć lepiej i wygodniej w przestrzeni miejskiej. Osobiście niejednokrotnie narzekam na brak ścieżek rowerowych bądź ich beznadziejne przygotowanie (wysokie krawężniki, nagły koniec ścieżki itp, itd...). Okazuje się jednak, że jest grupa ludzi, którym walka o chociażby poprawienie takich warunków z jakiegoś niezrozumiałego powodu przeszkadza. Śmieszy ich to, że rowerzyści domagają się równych praw na ulicach. Bawi, że ktoś ma problem ze stojącym na środku ścieżki rowerowej wielkim kontenerem. Bo przecież można przejechać obok. A już najlepiej wsiąść w samochód, jak każdy normalny człowiek, a nie dziwak - miejski aktywista.
Dlaczego nie wymagać więcej? Oczywiście, kontener na środku ścieżki można objechać, ale dlaczego nie spróbować tego zmienić? Można też być "uległym" wobec kierowców i dać na siebie trąbić do woli, chociaż rowerzysta jest równoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego. Można dać się spychać na chodnik, za co można dostać mandat, tylko dlatego, że jakiemuś kierowcy nie podoba się, że musi nieco bardziej uważać. Ale dlaczego? Nie lepiej o coś zawalczyć?
Oczywiście, sprawa rowerzystów to nie jedyne, co zajmuje autorów strony Beka z miejskich aktywistów. Czasami można przyznać im rację (krytyka organizacji masowego grilla w Warszawie, która spowodowała liczne zniszczenia czy też akcji "Kandyzacja Jana Pawła II", która była zupełnie pozbawiona sensu i dobrego smaku). Jednak w zdecydowanej większości jest to chyba zwyczajna zazdrość i brak zrozumienia dla tych, którzy mają siłę i chęć podnieść tyłek z kanapy i powiedzieć głośno, że coś jest nie tak. Jeśli takich ludzi zabraknie, to niedługo możemy się dusić w spalinach, ponieważ wszystkich skutecznie zniechęci się do przechodzenia na zdrowszy tryb życia, a przestrzeń miejska będzie coraz bardziej i bardziej nieznośna.
Nic samo się nie zmieni. Jeśli nie wymagalibyśmy więcej, możliwe, że nadal żylibyśmy w jaskiniach. Albo przynajmniej znosili pokornie smród rynsztoków. Bo po co wymyślać lepszą kanalizację, skoro można zatkać nos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz